「ギリシアの数字」の版間の差分
削除された内容 追加された内容
Fryed-peach (会話 | 投稿記録) →関連項目: +1 |
http://pis.org.pl |
||
1行目:
WIELKI STERNIK WIKINGER
WIelki Sternik Wikinger oczekiwał ich na australijskiej wyspie Macquarie na Oceanie Południowym. Podawał się za ostatniego przedstawiciela rodu pingwińskiego nieutopionego we wrzącym oleju. A także przedstawiciela Panantarktycznego Biura Pingwinologicznego. Pozdrowił ich po rzymsku dłońią wyciągniętą do Słońca. Południowe Słońce opromieniało ich lica. WIkinger jawił się im niczym młody bog ze swą złotą grzywą falującą na chłodnym wichrze a migocącą niczym aureola. Marta przysłoniła własne czoło lewą dłońią tak jak przesłania się niekiedy przed blaskiem porażającym.
-Poznajcie się - Bocian przedstawił ich sobie - Marta Bociańska, Ragnar Danneskjold.
-Miło mi panią poznać, pani Bociańska - rzekł Ragnar Danneskjold aka Wielki Sternik Wikinger cmoknąwszy z taką mocą bialutką dłoń białogłowy, iż niemal czarna opaska spadła mu z oka. -Wiele czytałam o panu, panie Danneskjold. Dziś jestem zaszczycona, że mogę zobaczyć pana na własne oczy - odbiła “piłeczkę” z gracją.
Po tej kurtuazyjnej, choć szczerej wymianie grzecznośći postanowili przejść do rzeczy.
-Przejdźmy teraz zaś do merytorycznej częśći naszej dysputy. Coż sprowadziło was do Mnie , człecy Wolnej Wspolnoty? Jak miał w zwyczaju powiadać Moj mentor oraz prekursor, Hugh Akston, każde życie dla właściwego przeżycia koniecznie musi posiadać swoj własny cel. Cel jest wszystkim a ruch bez celu niczym.
- Pragniemy opłynąć świat. Nasz cel to podroż dokoła świata - krotko lecz rzeczowo odpowiedział Bocian, zaś jego wybranka potwierdziła skinieniem głowy jego słowa.
- Dobre. Będę przewodził wam - ceremonialnie oznajmił Ragnar Danneskjold zwany także Wielkim Sternikiem Wikingerem. -Zapraszam na swoj pokład.
Ale nim wypłynęli zaprosił ich do swej osady na wieczerzę a także podjął wytrawnym winem , ktore polało się potokami.
- Za zaciemnienie wikipedii - Marta uśmiechnęła się szeroko od ucha do ucha podnosząc kieliszek do toastu.
- Pani była towarzyszką klawiatury Bociana, nieprawdaż - zapytał się Wielki Sternik Wikinger dziewczyny Bociana.
- Zgadza się. -This machine has no brain. Use your own.
- Exactly. Let’s paint it black.
Stuknęli się kieliszkami po czym spełnili toast do dna. Obytroje. Wielki Sternik Wikinger rzekł po chwili reflexji pozornie bez żadnego związku z toastem:
- Bocian ma dobry gust. Nie wolno odmowić mu go.
Krwawa łuna roziskrzona promieńiami zachodzącego Słońca padała na ich twarze. Pogodny wieczor jesieńi wczesnej zapadał nad wyspą. Bocian z Martą namiętnie padli sobie w ramiona , zaś Ragnar przyglądał się im z uśmiechem.
- Zawsze cieszę się gdy obserwuję życie i sam mogę poczuć, że żyję - skomentował tę sytuację.
GDy wyruszyli na wyprawę pozostawili za sobą wyspę jak też spokojne wody zatok położonych przy niej. Pozostały wspomnienia im. TEraz zaś śpiewali szanty Honoru o tym, że “na rozwścieczonym morzu perunów czas a mgła spowiła wielką wodę”. Rozwinęli także transparent głoszący “Cyberkaczyzm Chuligański Na Całym Śfjacie” a nawet '''indoeuropejską literę grecką JOT''' na maszcie. Morze rozgniewane bałwanami fali wyjących pięćdziesiątek szalało. SPrawiało takie wrażenie jakby miało być wiecznie spienione sztormem. Choć Ragnar potrafił przeprowadzić okręt swoj poprzez tę kipiel bez większych kłopotów. Był taki spokojny, skoncentrowany i uważny, że mogł popijać rum siedząc za sterem nawet w stanie drzemki. Miał za sobą wszak kilkaset rejsów tak pirackich jak niepirackich. Jedna rzecz li tylko nie dawała mu pokoju. Dało się zauważyć, iż toczy jakąś walkę wewnętrzną z samym sobą. KToregoś dnia przemogł się i wezwał Bociana i wypowiedział mu te znamienite frazy:
- Wiesz, przyjacielu, zechciej Mnie zabić!
Powiedział to takim zwyczajnym tonem. Ale głęboko wzdychał. Zaś Bocian słuchał z niedowierzaniem. Ragnar kontynuował wątek przerwany:
- Musisz zabić Mnie, gdyż pożądam Twej niewiasty. Uczyniła na Mnie oszołomiające wrażenie. I czuję, że.. wiem, że pokochałem ją z całego serca i umysłu. Całym sobą. To dziewczyna czynu, energii, woli, mocy. Zazdroszczę Ci czym okazuję Tobie nielojalność. Już tylokrotnie poczułem życie w swych żyłach. I tętnicach. I aortach. Pożyłem sobie już. A Ty jeszcze nie. Musisz wreszcie wziąć ster we własne ręce. Zabij Mnie! Wyzywam Ciebie na pojedynek! Oto Twa harapa , przyjmij ją.
- Jesteś pewien? Taka jest Twoja wola?
- Jestem pewien. Zabij Mnie.
Szacunek dla wroga Bociana. Dzielnie walczył. Lecz niestety wybuchła awantura. Bocian zabił Wikingera. Wikinger zamordowan. Ragnar Danneskjold zabit. W ktorymś momencie, na finale pierwszej fazy walki, rzucił się na Bociana do ataku z własną harapą specjalnie tylko po to aby “nie zauważyć” wyciągniętej przed siebie harapy Bociana, na ktorą nadział się. HArapa Bociana przebiła go na wylot. Wprost w splot słoneczny. Zdołał jeszcze wyrzec swą wolę postatnią po własnym upadku:
-Spalcie Moje szczątki i rozsypcie prochy tam, na Wyspie Kerguelena, pomiędzy Fortecą Dwuch Wież oraz Fortecą Ośmiu Skał . Kochałem was….
I wyzionął ducha. ********R.I.P.******
- To tu - Bocian wyrzekł do Marty gdy już dobili do Wyspy y przytaszczyli tam martwego Wikingera znanego lepiej jako [bka] Ragnar Danneskjold. -Mamy tu przełęcz u źrodła Kaskady ZŁotych Szpad, pomiędzy Twierdzą Dwuch Wież i Ośmiu Skał położoną. Zapalmy pochodnię i odmowmy wypominek.
Po rozpaleniu pochodnii i recytacji wersetu Jarosława Kaczyńskiego p.t. “Polska Zasługuje Na Własną Nokię” rzucili pochodnię na trupa Wikingera. Gdy wystarczająco spłonął rozsypali prochy jego zawoławszy:
- Chwała Bohaterom dawnych dni! Walka trwa! Walka toczy się nadal!!
Zaś następnie zbiegli w doł KAskady Złotych Szpad aby nacieszyć swoj wzrok pięknem zielonych łąk oraz zanurzyli swe ciała w błękitnej zatoce opływającej podnoża skały. I w sobie nawzajem. Pozwolili sobie na te chwile namiętnosci, ktorą chwytali każdą cząstką samych siebie. Czuli się niczym intruzi w tej krainie deszczu; wiatru; sztormu; izolacji.. Kradnący z niej rozkosz, ktorą wydarli matce Naturze.
- ZAwsze mowiłeś, że to Wolność jest Twoją dziewczyną - powiedziała Marta nie bez uczucia satysfakcji i uśmiechu tryjumfu.
- Tak. Spersonalizowała się w Tobie - Bocian odrzekł i wpił w nią swe usta.
Kiedy wypłynęli z wyspy czuli się orzeźwionymi po chłodnej kąpieli. Każda chwila wydawała się być niczym rzeka, spokojna a leniwie płynąca, na środku niespokojnego morza. Żyły były w nich takie szerokie. Słońce wstało za chmur specjalnie po to, aby zajść za horyzont. Wyłoniło się z morza chmur, coby zapaść w morze wody.
- Na zachod! Tam jest Kapsztad. Tam gdzie Słońce nie zachodzi. Tam Burowie są. Cywilizacja tam przetrwała. Musiała przetrwać. Odwiedzimy Janusza Walusia.
|